Wchodzę któregoś dnia do sklepu i widzę młodą, zadbaną panią z dziećmi i słyszę jak mówi do nich:
– weźcie hawajską bo zdrowsza z ananasem.
Chodziło o mrożoną pizzę.
Pani, jak później zauważyłem czym wypasionym jeździła to nie była z targetu, który kupuje pizze za 8 zł aby przeżyć.
Inna moja obserwacja podczas zakupów to taka, że 90% ludzi nie czyta składu produktów, które kupują.
Wydaje mi się, że rządzą 3 główne zasady co ludzie kupują:
1. Im bardziej wypromowany produkt w mediach /reklamy wpajają głupoty totalne jak np. zdrowe z naturalnych produktów zupy w proszku/.
2. Cena.
3. Im ładniejsze opakowanie czy lepsza pozycja na półce bo producent więcej zapłacił.
Skład produktów w tych decyzjach jest na samym końcu. Pomijam fakt, że polskie prawo jest skandaliczne jeśli chodzi o oznakowanie czyli wielkość czcionki, jej kolor i tła itp. Oczywiście, prawie żadna firma tego prawa nie łamie tylko dlaczego na większości produktów nie można odczytać składu ? Wiele razy musiałem robić telefonem zdjęcie i je powiększać aby odczytać zawartość.
Rok temu powstała appka na smartfony, którą można robić foty kodu kreskowego i ona pokazywała skład produktu, różne dodatki z podziałem na szkodliwe i nie szkodliwe… Głośno było o niej po tym jak chyba jakiś związek producentów żywności podniósł larum, że dyskryminuje producentów czy wprowadza konsumentów w błąd…?
Aktualnie w mediach mamy nowy temat, że w szkołach jest BUNT młodzieży wobec nowej ustawy nakazującej wywalenie „junk food”. Od września nie ma chipsów, słodzonych napoi, batoników, czekoladek i całej reszty.
Mają być owoce, warzywa, woda mineralna, zdrowe pieczywo, nabiał itp.
Media donoszą, że w szkołach, które mają w pobliżu sklepy czy stacje benzynowe to na przerwach są „pielgrzymki” młodzieży po śmieciowo-przemysłowe żarcie.
Ostatnio z chłopakami w moim wieku wyskoczyliśmy na osiedlowe boisko pograć w piłkę. Było nas czterech, chcieliśmy wyciągnąć trochę siedzącej wokół młodzieży aby zagrali z nami. Zero zainteresowania. Większość z nich siedziała chipsami i słodzonymi napojami w litrowych butelkach. Siedzieli, lampili się w smartfony i czasami między sobą gadali. Być może jak wrócą do domów to usłyszą – idź do swoje pokoju – bo tam mają swoje TV, konsole, tablety, wyrko. Współczesne, rodzinne wychowywanie…
Temat mówienia dzień dobry starszym pominę bo to temat na inny wpis bo zakrawa to na paranoję.
Efekty tego wszystkiego … ?
– Polskie dzieci są w czołówce europejskiej jeśli chodzi o nadwagę.
90% dzieciaków ma próchnicę. To nie jest wina tego, że w szkołach nie ma stomatologów tylko tego, że rodzice nie mają pojęcia, że jak dziecko umyje przed snem zęby o ile je umyje a potem łyknie sobie trochę słodzonego napoju pod każdą postacią poza wodą to powinno znowu umyć zęby.
– Notoryczne zwolnienia z WF-u. W gimnazjach 20% dzieciaków ma ciągłe zwolnienia. W liceach już prawie 30%. Za moich czasów miałem jak to się mówiło „gila do pasa” ale na WF musiałem iść.
– Jak byłem w podstawówce czyli lata 70-te statystycznie młody chłopak potrafił „wisieć” na drążku średnio 27 sekund, teraz to jest 7 sekund – dane pochodzą z badań sprawności fizycznej młodzieży w Polsce.
– Cukrzyca i wszystkie inne powikłania – pomijam już otyłość – nadciśnienie, choroby serca, krążeniowe… Potem jest awantura, że NFZ nie refinansuje leczenia a tak już się dzieje bo brakuje kasy w systemie.
– Zmiany zwyrodnieniowe, które mogą prowadzić do tego, że to będą pokolenia totalnie schorowane tylko skąd kasa na ich leczenie … ?
Kiedyś po wypadzie nad polskie morze skreśliłem tekst – Pokolenie 4000…
Patrząc na tegoroczne przekazy z polskiego wybrzeża – pomijam parawany 🙂 – dalej jest tak samo.
Junk food, zero ruchu, zwolnienia z WF, życie na kanapie przed konsolą czy TV w pokoju, wychowywanie tabletem…
To są procesy, które latami narastały i aby je odwrócić też potrzeba niestety lat ale jeśli sami rodzice nie zauważą problemu i nie zaczną edukować siebie i swoje dzieci to tego trendu i stylu się nie odwróci.
Na razie mamy bunt w szkołach. Trzeba go przetrzymać, nie ma innej rady … lub łykać suplementy diety, których reklam mamy zatrzęsienie…to też inny temat na wpis.
Zasada co do diety i zdrowia jest bardzo prosta od wieków : JEDZ ZDROWO i RUSZAJ DUPĘ !!!
"Wiele razy musiałem robić telefonem zdjęcie i je powiększać aby odczytać zawartość." – widzę, że technika powszechna… też tak robię 🙂 Jeśli prawo nie jest łamane, to znaczy że jest źle skonstruowane. Wszelkie informacje na opakowaniu powinny mieć czcionkę takiej wielkości, by każdy ze zdrowym wzrokiem mógł je odczytać. Ja mam wzrok zdrowy i niestety nie mogę…
@Unknown Oczywiście chęci uczniów są tutaj nieocenione i ma Pan tutaj całkowitą rację. Niemniej jednak uważam, że sposób, w jaki to wszystko jest obecnie przeprowadzane, nie jest zbyt atrakcyjny. Przynaję się bez bicia, że delikatnie mówiąc, nie przepadam za piłką nożną, a skoro 90% lekcji w-fu właśnie na granie w przysłowiową "nogę" polega, to nieszczególnie budzi to mój entuzjazm. Oczywiście nie mówię, że należałoby się pozbyć tej dyscypliny z planu zajęć, jako że jest wiele osób, które ją lubią, no i liczy się też różnorodność. Ale przy obecnym stanie rzeczy takiej różnorodności nie ma wcale. Podobnie moja dobra przyjaciółka, która w-f ogólnie bardzo lubi, powiedziała mi niedawno, że ma już tego dosyć, jak od paru lat nauczycielka bez przerwy organizuje im mecze siatkówki i niczego innego. Do tego dochodzi brak nadzoru nauczyciela nad lekcją. Uczniowie sprawniejsi i bardziej doświadczeni po prostu dominują na boisku. Nie ma tam miejsca dla osób mniej wysportowanych lub po prostu nieradzących sobie z daną dyscypliną. Nie ma tam często pracy drużynowej, a dobrze bawią się często tylko uczniowie, którzy uprawiają daną dyscyplinę pozalekcyjnie – a takich nie ma wiele. I to odnosi się nie tylko do uczniów słabszych fizycznie – często widuję chłopaków, którzy "wymiatają" w piłkę nożną, siedzących na ławce podczas meczu koszykówki czy siatkówki, bo nie potrafią czerpać przyjemności z gry, gdy inni, lepsi w tej dyscyplinie uczniowie ją zdominują.
Na jednej, czy obu rękach i czy w swobodnym zwisie, czy "w podciągnięciu"?